Chodziłam tam na palcach, nie wiedząc, że za kilka lat wrócę
znowu i będę szukać tych miejsc w słońcu, w upale, w żarze powietrza kruszącym
dziewanny i przydrożne trawy na pył; zmieniającym piasek w kurz osiadający na
skórze całego dnia.
Było szaro, ceglasto i gęsto jak pod wulkanem. Zmęczone ważki robiły zakręt przy mojej głowie i wracały nad stawy. Ta muzyka grała wtedy we mnie, chociaż jej jeszcze nie znałam.
Piasek uciekał spod nóg, a ja powoli zsuwałam się myślami tam, gdzie znalazłam się kilka lat później, zapominając o tym powietrzu, zapachu, kolorach. Co się udało zasuszyłam. Co się zmieściło w kadrze, zostało na filmie.
Teraz nie mogę się nadziwić jaki los bywa przebiegły i jak złudna jest czasem powtarzalność w przyrodzie. Niektórych rzeczy nie sposób odtworzyć. Lepiej ich nie szukać. Można posłuchać...
Było szaro, ceglasto i gęsto jak pod wulkanem. Zmęczone ważki robiły zakręt przy mojej głowie i wracały nad stawy. Ta muzyka grała wtedy we mnie, chociaż jej jeszcze nie znałam.
Piasek uciekał spod nóg, a ja powoli zsuwałam się myślami tam, gdzie znalazłam się kilka lat później, zapominając o tym powietrzu, zapachu, kolorach. Co się udało zasuszyłam. Co się zmieściło w kadrze, zostało na filmie.
Teraz nie mogę się nadziwić jaki los bywa przebiegły i jak złudna jest czasem powtarzalność w przyrodzie. Niektórych rzeczy nie sposób odtworzyć. Lepiej ich nie szukać. Można posłuchać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz